niedziela, 18 listopada 2012

Śledztwo prowadzone przez prawdziwie polskie biuro śledcze Antoniego Macierewicza przynosi nowe i zaskakujące ustalenia dotyczące samego zamachu, do którego doszło w Smoleńsku jak i późniejszych działań maskujących dokonywanych przez polskiego seryjnego samobójcę.



Śledztwo prowadzone przez prawdziwie polskie biuro śledcze Antoniego Macierewicza przynosi nowe i zaskakujące ustalenia dotyczące samego zamachu, do którego doszło w Smoleńsku jak i późniejszych działań maskujących dokonywanych przez polskiego seryjnego samobójcę. Dowiadujemy się, że ofiarą działającego na zlecenie rządu Tuska samobójcy mógł paść oficer BOR, który był pirotechnikiem zajmujący się ochroną rządowej floty samolotów. Macki "seryjnego" mogły sięgnąć aż do dalekiego Kazachstanu, gdzie funkcjonariusz pełnił służbę w ochronie polskiego konsulatu. Niewyjaśnioną dotąd śmierć pirotechnika wiąże się z remontem Tupolewa w Samarze i jego późniejszym odbiorem, którego protokół mógł zostać sfałszowany.

Pracujący bez chwili wytchnienia śledczy Macierewicza uraczyli nas nową porcją faktów dotyczących umieszczonego w lecącym do Smoleńska trotylu oraz tajemniczego sprzętu, który został wniesiony na pokład lecącego na katyńskie obchody samolotu. Ok
azuje się, że "Gazeta Polska" i "Gazeta Polska Codziennie" mają dowody, że BOR wiedział o wybuchach i obecności trotylu w obu samolotach już kilka miesięcy po katastrofie, a dzień przed wypadkiem na pokładzie lecącego do Smoleńska samolotu znalazła się cała tona tajemniczego sprzętu elektronicznego. Późniejsze wydarzenia mogą stanowić dowód na uczestnictwo Biura Ochrony Rządu w spisku, gdyż sprawdzający maszynę oddział BOR wykonał kontrolę przez półtorej godziny zamiast przez trzy dni.

Wnioski wyciągane z zebranego dotąd materiału dowodowego są jasne i mówią o tym, że mamy jednak do czynienia ze zbrodniczą sekwencją, której wspólny mianownik dotyczy dziwnych wydarzeń i stale rosnącej liczby ofiar seryjnego samobójcy. Dla prawdziwie polskich detektywów wszystkie te zdarzenia tworzą logiczną i spójną całość. Seryjny samobójca dokonał przynajmniej kilkunastu morderstw osób bezpośrednio związanych ze śledztwem smoleńskim, a sprawa nieżyjącego pirotechnika z Ałma-Aty może być kolejnym dowodem na to, że "seryjny" osobiście nadzorował zaminowanie rządowych samolotów Tu-154M i późniejsze fałszowanie protokołów ich kontroli i odbioru. Śledztwo trwa.

Śledztwo prowadzone przez prawdziwie polskie biuro śledcze Antoniego Macierewicza przynosi nowe i zaskakujące ustalenia dotyczące samego zamachu, do którego doszło w Smoleńsku jak i późniejszych działań maskujących dokonywanych przez polskiego seryjnego samobójcę.  Dowiadujemy się, że ofiarą działającego na zlecenie rządu Tuska samobójcy mógł paść oficer BOR, który był pirotechnikiem zajmujący się ochroną rządowej floty samolotów. Macki "seryjnego" mogły sięgnąć aż do dalekiego Kazachstanu, gdzie funkcjonariusz pełnił służbę w ochronie polskiego konsulatu. Niewyjaśnioną dotąd śmierć pirotechnika wiąże się z remontem Tupolewa w Samarze i jego późniejszym odbiorem, którego protokół mógł zostać sfałszowany.

Pracujący bez chwili wytchnienia śledczy Macierewicza uraczyli nas nową porcją faktów dotyczących umieszczonego w lecącym do Smoleńska trotylu oraz tajemniczego sprzętu, który został wniesiony na pokład lecącego na katyńskie obchody samolotu. Okazuje się, że "Gazeta Polska" i "Gazeta Polska Codziennie" mają dowody, że BOR wiedział o wybuchach i obecności trotylu w obu samolotach już kilka miesięcy po katastrofie, a dzień przed wypadkiem na pokładzie lecącego do Smoleńska samolotu znalazła się cała tona tajemniczego sprzętu elektronicznego. Późniejsze wydarzenia mogą stanowić dowód na uczestnictwo Biura Ochrony Rządu w spisku, gdyż sprawdzający maszynę oddział BOR wykonał kontrolę przez półtorej godziny zamiast przez trzy dni.

Wnioski wyciągane z zebranego dotąd materiału dowodowego są jasne i mówią o tym, że mamy jednak do czynienia ze zbrodniczą sekwencją, której wspólny mianownik dotyczy dziwnych wydarzeń i stale rosnącej liczby ofiar seryjnego samobójcy. Dla prawdziwie polskich detektywów wszystkie te zdarzenia tworzą logiczną i spójną całość. Seryjny samobójca dokonał przynajmniej kilkunastu morderstw osób bezpośrednio związanych ze śledztwem smoleńskim, a sprawa nieżyjącego pirotechnika z Ałma-Aty może być kolejnym dowodem na to, że "seryjny" osobiście nadzorował zaminowanie rządowych samolotów Tu-154M i późniejsze fałszowanie protokołów ich kontroli i odbioru. Śledztwo trwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz