Polska poznała już wiele znalezionych przez Macierewicza ostatecznych dowodów na zamach. Poznaliśmy dowody na strzały, mordowanie ocalałych z katastrofy i uszkodzenie silnika, z którego spuszczono olej. Zaraz potem okazało się, że pasażerów "tutki" zamordowali rosyjscy kontrolerzy, a potem terroryści, którzy popsuli pokładowe urządzenia nawigacyjne. Kolejne udowodnione przez posła PiS mordy to sztuczna mgła, użycie ładunku termobarycznego i zaminowanie maszyny podczas przeprowadzanego w Samarze remontu. Najnowszy i póki, co ostateczny dowód na zamach to spowodowane przez trotyl wybuchy na pokładzie podchodzącego do lądowania w Smoleńsku prezydenckiego samolotu
Licząc udowodnione przez Macierewicza zamachy zastanawiam się ile razy może umrzeć człowiek? Śledząc coraz to nowe ustalenia jego zespołu dochodzę do wniosku, że człowiek umiera przynajmniej kilkanaście razy, bo ma być przecież tak by kolejnych zamachów i śmierci wystarczyło do kolejnych wyborów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz