poniedziałek, 5 listopada 2012

Cezary Gmyz na "premiera" rządu trotylowego PiS


Kilka dni temu Cezary Gmyz i "Rzeczpospolita" dokonali upokarzającego akty dziennikarskiej prostytucji. Po opublikowaniu niepotwierdzonego faktami artykułu na temat rzekomych śladów materiałów wybuchowych, które odnaleziono na zniszczonych podczas katastrofy fragmentach prezydenckiego samolotu Tu-154 okazało się, że dzięki Jarosławowi Kaczyńskiemu i innym "przyjaciołom" autorzy wdepnęli w głębokie, śmierdzące i gwarantujące utonięcie szambo. Późniejsze odwołanie śmiałych i ryzykownych tez postawionych w artykule poskutkowało natychmiastową interwencją "przyjaciół" i kolejnym żałosnym oświadczeniem, w którym mogliśmy przeczytać, że to, co wcześniej było prawdą, a potem prawdą być przestało prawdą jednak jest. Dumny Cezary Gmyz brylował w skrajnie prawicowych mediach trąbiąc na prawo i lewo, że podtrzymuje to, co napisał. Sługus Kaczyńskiego do samego końca miał nadzieję, że nie utonie w przygotowanej dla niego przez "przyjaciół propagandowej kloac
e, ale stało się inaczej - utonął.

Dziś podano do wiadomości, że jeden z prasowych giermków prezesa PiS podzielił los wielu mu oddanych i został dyscyplinarnie zwolniony z pracy w "Rzeczpospolitej". Stroniący od dziennikarskich cichodajek Rada nadzorcza i wydawca "Rzeczpospolitej" oraz "Uważam Rze", podkreślili, że skandaliczne zachowanie Gmyza urąga wszelkim zasadom obiektywizmu i dziennikarskiej rzetelności. Tym oto sposobem prasowy chwast zakorzeniony w dużej opiniotwórczej ogólnopolskiej gazecie został ostatecznie wyrwany, co spotkało się z wielkim oburzeniem innych niemających nic wspólnego z prawdziwym dziennikarstwem szkodników. Po wyrzuceniu Gmyza ruszyła lawina wszechpolskiego lamentu. Sakiewicz, jego media i zgraja pracujących dla nich pseudo dziennikarzy produkują niezliczoną liczbę oświadczeń, w których czytamy, że wyrzucenie Gmyza jest jednym z największych skandali ostatnich lat, który kładzie się cieniem na całe państwo. 

Zdaje się, że większego cienia niż ten, który położyli na tym kraju Sakiewicz i jego kamraci nie można sobie już chyba wyobrazić, ale kierowany zwykłą ludzką przyzwoitością i zasadą nie kopania leżących już teraz składam tracącemu kolejny medialny przyczółek prezesowi Prawa i Sprawiedliwości szczere wyrazy współczucia, a błyskotliwemu redaktorowi Cezaremu Gmyzowi winszuję rozpoczynającej się właśnie błyskotliwej kariery w "Gazecie Polskiej Codzienne". Ta przyciągająca polityczny plankton gazeta na pewno chętnie przyjmie pracownika z artykułem 52 § 1 kodeksu pracy w swojej "metryce". Głowa do góry panie Gmyz! Prawdziwych przyjaciół podobno poznaje się w biedzie


A może by tak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz