03.11.2012 23:47
Koniec świata sukinsynów
To oni ostentacyjnie piszą na kolanach i dużymi literami o „panu premierze” „liderze opozycji”, chociaż ani on już premierem nie jest, ani opozycja, tak w Polsce różnorodna poglądowo, za swojego lidera go nie ma i mieć nie chce.
Ci sami ludzie celowo i świadomie obelgami, inwektywami, dokonując ekwilibrystyki swoich złachanych umysłów, by znaleźć możliwie najbardziej obrażające słowa, w ostateczności, „najłagodniej” piszą, czepiając się każdej nadarzającej się okazji, o „Bronku”, „Donku”, „Komorowskim”, „Tusku” - dając nieustanne dowody potwierdzające, że są jedynie tym kim są – a co jest przedmiotem niniejszego tekstu.
Przez lata uznając prawo, że każdy pisać może – patrzyłam na wysiłki intelektualne tego środowiska z przymrużeniem oka, dostrzegając w nim jedynie bezsilną wściekłość – efekt rozpalonej i stale podsycanej nienawiści, która nie znajduje innego ujścia niż słowa – i na szczęście, tylko słowa.
Wiedziałam, bo to się rzuca w oczy w tekstach przez takich ludzi pisanych, że ich wychowanie nie obejmowało ani uświadomionego patriotyzmu, ani wartości chrześcijańskich, że po prostu nawet nie widzą czym to jest.
Bawiły mnie ich nabzdyczenie, buta, arogancka ignorancja, rozkwitające w poczuciu siły swojego lidera, któremu w tym „powtórzonym prawie” kultu jednostki lat stalinowskich zaprzedali swoje serca i dusze.
Pozbawieni solidnego zaplecza intelektualnego, zbrojni w swój ubożuchny radykalizm, wyposażeni w gotowce propagandowe, z głowami nabitymi sieczką pojęć sprzecznych, bez argumentów, bez logiki, bezmyślni i tępi, sterowani przez politruków dbających o własne kariery polityczne, tworzyli środowisko, z którego raptem kilku udało się przebić poza blogi, wejść do mainstreamu propagandy, jako „głos ludu”, wspierający głos cwaniaków zarabiających na sprzedaży nienawiści i bredni politycznej duże pieniądze.
Świat pełen babochłopów, głupawych pind, wulgarnych kiboli rwących się do bicia, starych, przegranych repów wywalających z siebie bebechy własnych klęsk w nadziei na lepszą przyszłość swoją i gorszą przyszłość lepszych od siebie. Świat piątego szeregu nauki, dziesiątej wody po kisielu kultury i sztuki, elit tworzonych według klucza partyjnego z pospiesznie dobieranych fryzjerczyków i dewotek – ten świat od wielu lat, tuż obok, równolegle do mojego świata, toczył swoją brudną wojnę ze mną.
Przy czym, mówiąc „ze mną” - mam na myśli tych wszystkich Polaków, którzy zaledwie rok temu , w wyborach po raz szósty z rzędu, powiedzieli temu światu swoje dobitne: NIE!
Ta wojna dobiega końca.
Osieroci i pozostawi w ogłupieniu, w otumanieniu swoich wyznawców. Ludzi, których obserwuję na spędach, marszach, akcjach i wiecach – ludzi biednych, przeważnie starych, budzących poczucie litości i zażenowania, gdy wybuchają swoim żalem za czas stracony, za przegrane życie, za odrzucenie przez własne dzieci i rodziny, samotnych, z przeszłością po tamtej, komuszej stronie barykady, którą usiłują dzisiaj zatrzeć gorliwością służby u nowych „zbawicieli”, w aktach swoistej ekspiacji bezrozumnie bluźniąc i grzesząc
Jak każda wojna, tak i ta, pozostawi na długie lata spustoszenia i ofiary. Na szczęście nie po mojej stronie. Nie w moim świecie. Życie zatrze z czasem sens i znaczenie tej wojny. Nieubłagana biologia dokona reszty. Ten zanikający świat, w którym podłość, kłamstwo, oszczerstwo, insynuacja, hipokryzja, fałsz, kuriozalnym zrządzeniem losu zostały swoiście nobilitowane - stanie się jedynie przyczynkiem do badań historyków.
Dobrze , że dane mi jest oglądać ten koniec świata sukinsynów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz