czwartek, 29 listopada 2012

Jezus Maria! Ruscy ścieli brzozę! No to mamy wojne domową o relikwię smolenską.

wtorek, 20 listopada 2012

Kiedy do mediów trafiły fragmenty zeznań złożonych w śledztwie dotyczącym katastrofy pod Smoleńskiem Antoni Macierewicz wpadł w szał


Kiedy do mediów trafiły fragmenty zeznań złożonych w śledztwie dotyczącym katastrofy pod Smoleńskiem Antoni Macierewicz wpadł w szał. Szefowi parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską nie spodobało się ujawnienie akt śledztwa smoleńskiego i przedstawienie opinii publicznej wypowiedzi szefa BOR oraz jego podwładnych, którzy ostrzegali, że panujący w Kancelarii Lecha Kaczyńskiego bałagan i brak współpracy z ochraniającym głowę państwa Biurem może doprowadzić do wielkiej tragedii i śmierci wielu niewinnych ludzi. Krytykujący współpracę z administracją Kaczyńskiego mundurowi nie byli jednak osamotnieni w swoich skrajnie negatywnych ocenach gdyż wielu cywilnych pracowników Pałacu Prezydenckiego wielokrotnie ostrzegało przed konsekwencjami braku planowania, nieprzewidywalności działań oraz wszechobecnego chaosu i nerwowości. 

Wypowiedzi stawiające Kancelarię Lecha Kaczyńskiego w złym świetle spotkały sie z natychmiastową reakcją tracąceg
o resztki wiarygodności Macierewicza, który nazwał je zamazującą prawdziwy obraz wydarzeń medialną prowokacją. Zdaniem przewodniczącego parlamentarnego zespołu PiS publikacje dotyczące bałaganu i dyletanctwa ludzi ówczesnego prezydenta zostały przedstawione tylko po to by opinia publiczna zapomniała o znalezionych przez niego prawdziwych dowodach na istnienie zamachu w tym tego koronnego - trotylu, który bez najmniejszych wątpliwości rozerwał prezydencki samolot w powietrzu.

Polska poznała już wiele znalezionych przez Macierewicza ostatecznych dowodów na zamach. Poznaliśmy dowody na strzały, mordowanie ocalałych z katastrofy i uszkodzenie silnika, z którego spuszczono olej. Zaraz potem okazało się, że pasażerów "tutki" zamordowali rosyjscy kontrolerzy, a potem terroryści, którzy popsuli pokładowe urządzenia nawigacyjne. Kolejne udowodnione przez posła PiS mordy to sztuczna mgła, użycie ładunku termobarycznego i zaminowanie maszyny podczas przeprowadzanego w Samarze remontu. Najnowszy i póki, co ostateczny dowód na zamach to spowodowane przez trotyl wybuchy na pokładzie podchodzącego do lądowania w Smoleńsku prezydenckiego samolotu 

Licząc udowodnione przez Macierewicza zamachy zastanawiam się ile razy może umrzeć człowiek? Śledząc coraz to nowe ustalenia jego zespołu dochodzę do wniosku, że człowiek umiera przynajmniej kilkanaście razy, bo ma być przecież tak by kolejnych zamachów i śmierci wystarczyło do kolejnych wyborów.


niedziela, 18 listopada 2012

Śledztwo prowadzone przez prawdziwie polskie biuro śledcze Antoniego Macierewicza przynosi nowe i zaskakujące ustalenia dotyczące samego zamachu, do którego doszło w Smoleńsku jak i późniejszych działań maskujących dokonywanych przez polskiego seryjnego samobójcę.



Śledztwo prowadzone przez prawdziwie polskie biuro śledcze Antoniego Macierewicza przynosi nowe i zaskakujące ustalenia dotyczące samego zamachu, do którego doszło w Smoleńsku jak i późniejszych działań maskujących dokonywanych przez polskiego seryjnego samobójcę. Dowiadujemy się, że ofiarą działającego na zlecenie rządu Tuska samobójcy mógł paść oficer BOR, który był pirotechnikiem zajmujący się ochroną rządowej floty samolotów. Macki "seryjnego" mogły sięgnąć aż do dalekiego Kazachstanu, gdzie funkcjonariusz pełnił służbę w ochronie polskiego konsulatu. Niewyjaśnioną dotąd śmierć pirotechnika wiąże się z remontem Tupolewa w Samarze i jego późniejszym odbiorem, którego protokół mógł zostać sfałszowany.

Pracujący bez chwili wytchnienia śledczy Macierewicza uraczyli nas nową porcją faktów dotyczących umieszczonego w lecącym do Smoleńska trotylu oraz tajemniczego sprzętu, który został wniesiony na pokład lecącego na katyńskie obchody samolotu. Ok
azuje się, że "Gazeta Polska" i "Gazeta Polska Codziennie" mają dowody, że BOR wiedział o wybuchach i obecności trotylu w obu samolotach już kilka miesięcy po katastrofie, a dzień przed wypadkiem na pokładzie lecącego do Smoleńska samolotu znalazła się cała tona tajemniczego sprzętu elektronicznego. Późniejsze wydarzenia mogą stanowić dowód na uczestnictwo Biura Ochrony Rządu w spisku, gdyż sprawdzający maszynę oddział BOR wykonał kontrolę przez półtorej godziny zamiast przez trzy dni.

Wnioski wyciągane z zebranego dotąd materiału dowodowego są jasne i mówią o tym, że mamy jednak do czynienia ze zbrodniczą sekwencją, której wspólny mianownik dotyczy dziwnych wydarzeń i stale rosnącej liczby ofiar seryjnego samobójcy. Dla prawdziwie polskich detektywów wszystkie te zdarzenia tworzą logiczną i spójną całość. Seryjny samobójca dokonał przynajmniej kilkunastu morderstw osób bezpośrednio związanych ze śledztwem smoleńskim, a sprawa nieżyjącego pirotechnika z Ałma-Aty może być kolejnym dowodem na to, że "seryjny" osobiście nadzorował zaminowanie rządowych samolotów Tu-154M i późniejsze fałszowanie protokołów ich kontroli i odbioru. Śledztwo trwa.

Śledztwo prowadzone przez prawdziwie polskie biuro śledcze Antoniego Macierewicza przynosi nowe i zaskakujące ustalenia dotyczące samego zamachu, do którego doszło w Smoleńsku jak i późniejszych działań maskujących dokonywanych przez polskiego seryjnego samobójcę.  Dowiadujemy się, że ofiarą działającego na zlecenie rządu Tuska samobójcy mógł paść oficer BOR, który był pirotechnikiem zajmujący się ochroną rządowej floty samolotów. Macki "seryjnego" mogły sięgnąć aż do dalekiego Kazachstanu, gdzie funkcjonariusz pełnił służbę w ochronie polskiego konsulatu. Niewyjaśnioną dotąd śmierć pirotechnika wiąże się z remontem Tupolewa w Samarze i jego późniejszym odbiorem, którego protokół mógł zostać sfałszowany.

Pracujący bez chwili wytchnienia śledczy Macierewicza uraczyli nas nową porcją faktów dotyczących umieszczonego w lecącym do Smoleńska trotylu oraz tajemniczego sprzętu, który został wniesiony na pokład lecącego na katyńskie obchody samolotu. Okazuje się, że "Gazeta Polska" i "Gazeta Polska Codziennie" mają dowody, że BOR wiedział o wybuchach i obecności trotylu w obu samolotach już kilka miesięcy po katastrofie, a dzień przed wypadkiem na pokładzie lecącego do Smoleńska samolotu znalazła się cała tona tajemniczego sprzętu elektronicznego. Późniejsze wydarzenia mogą stanowić dowód na uczestnictwo Biura Ochrony Rządu w spisku, gdyż sprawdzający maszynę oddział BOR wykonał kontrolę przez półtorej godziny zamiast przez trzy dni.

Wnioski wyciągane z zebranego dotąd materiału dowodowego są jasne i mówią o tym, że mamy jednak do czynienia ze zbrodniczą sekwencją, której wspólny mianownik dotyczy dziwnych wydarzeń i stale rosnącej liczby ofiar seryjnego samobójcy. Dla prawdziwie polskich detektywów wszystkie te zdarzenia tworzą logiczną i spójną całość. Seryjny samobójca dokonał przynajmniej kilkunastu morderstw osób bezpośrednio związanych ze śledztwem smoleńskim, a sprawa nieżyjącego pirotechnika z Ałma-Aty może być kolejnym dowodem na to, że "seryjny" osobiście nadzorował zaminowanie rządowych samolotów Tu-154M i późniejsze fałszowanie protokołów ich kontroli i odbioru. Śledztwo trwa.

sobota, 17 listopada 2012

MISTRZ W SWOIM EMPLOI (2009)

MISTRZ W SWOIM EMPLOI (2009)

Polaku, użyj Ty głowy. 
Weź się nad sobą zastanów.
Czyżbyś Ty greps komediowy
uznał za tekst męża stanu?

Czy ten sprzed trzech lat występ
faktycznie wziąłeś za szczery?
Toż masz przed sobą artystę
i jego sławne numery.

Bałaknął – a Ty te zgrywy
traktujesz zupełnie serio?
Maestro, geniusz prawdziwy, 
dowcipu skrzył się feerią.

Ten gest oszczędny, mimika, 
lapsusy, absurdy, brednie -
toż mamy przed sobą komika 
przy którym i Benny Hill blednie.

Co stęknie, mlaśnie lub sapnie,
publiczność ze śmiechu kona,
jak jeszcze czegoś nie zapnie,
szlag trafia Bustera Keatona.

Kasuje Flipa i Flapa
w grotesce, pastiszu, parodii.
Wystarczy on sam, a w tle - mapa
do odpowiedniej melodii.

A jak odwiedzi Brukselę
i ma przed sobą rząd krzeseł,
niech spada Bourvil z Fernandelem,
na drzewo też z de Funesem!

Tylko zadzwoni z Lizbony
po konsultacje do brata, 
cóż znaczą wszystkie Cleasony
i inne błazny wszechświata!

Albo ten skecz z Saakaszwili. 
Lot i rajd nocny, tak głupi.
że na widowni widz kwili,
i chowa się Goldberg Whoopi.

Ta z małpą w czerwonym scenka...
Bez końca można ją grać mi!
Po prostu z punktu wymięka
sam Groucho Marx. Nie sam - z braćmi!

Ten sławny tekścik do dziada - 
toż to komizmu wyżyny!
Jak tylko słyszę – odpadam
i co mi tam wszystkie Chapliny.

Gdy z Sikorskiego się zgrywa,
lepiej niż Pat z Pataszona,
to jaja, że boki zrywać
raz to obejrzeć – i skonać!

Tylko podrapie się w ciemię, 
coś zamamrocze pod nosem, 
już się zapada pod ziemię
Tym i Fronczewski z Gajosem.

A wcześniej, za odjazd z kukłą
(na tle zdziczałej watahy), 
do dziś mu winny bić ukłon
Maklaki i Himilsbachy.

Któż z tych Dziewońskich, Gołasów
tak zdumieć umiałby tłumy?
Toż mamy błazna wszechczasów
i to nasz powód do dumy!

*** ZAMIAST EPILOGU ***

Swym „z ziemi płaskiej Wolaków” 
Mistrz zakasował Kobielę.
A kiedyś... zDziwisz się, Kraku,
numerem, co wytnie z Wawelem.

Renata Rudecka-Kalinowska Marsz to był wasz ostatni...


Renata Rudecka-Kalinowska



Marsz to był wasz ostatni...

Prostota tego pomysłu jest uderzająca.
Polega na  zastosowaniu w praktyce zasady: giń od własnej broni.

Przypuszczam, że za tym wyrwaniem Kaczyńskiemu z rąk jego ulubionej broni: bojówek kibolskich, bandytów stadionowych, handlarzy narkotykami i faszyzujących gówniarzy, stoi niezawodny o. Rydzyk. 

Niezawodny w tworzeniu swoich własnych partnerów biznesowych w polityce.
Skoro nie wyszło mu z Ziobrą – wykreuje Zawiszę, na co Kobylański da pieniądze.
Nie wiem, czy stoi za tym agentura sowiecka – ale wiele wskazuje na to, że tak i że w jej wnętrzu istnieją różne grupy interesu, walczące ze sobą o własne strefy wpływu. Zwłaszcza teraz, gdy gwiazda Putina przygasa.
Mogą to być także skutki dobrych stosunków peruwiańsko-polskich i nacisków w Peru na Kobylańskiego, zagrażające jego biznesom i zmuszające go do naciskania na o.Rydzyka ...
Oczywiście, dla Polski, dla demokracji w naszym kraju, dla rządzących i dla nas – rozgrywki na tak zwanej prawicy są jedynie marginesem bez znaczenia. Są folklorem politycznym, który, owszem, utrudnia życia, tworzy często niedobry wizerunek Polski poza naszymi  granicami, a nawet nieco osłabia naszą pozycję w rozgrywkach politycznych – ale generalnie w zderzeniu z silną pozycją Prezydenta RP i rządu premiera Tuska – w rzeczywistości, poza medialnym szumem, nie ma rzeczywistego wpływu na Polskę.

Dlatego rozważania o tym w jaki sposób likwiduje się, eksterminuje PiS, są rozważaniami na marginesie rzeczywistej polskiej polityki, siły państwa, które mocno pokazało swoją sprawność i skuteczność w pacyfikowaniu burd i zadym rozwydrzonej hołoty podczas ostatnich wydarzeń w Warszawie, nazywanych „Marszem Niepodległości”.

Skoro już wiemy, że Kaczyński utracił poparcie Rydzyka ( co może być chwilowe, ale niewątpliwie teraz jest faktem), skoro wiemy, ze najpodlejszy margines społeczny zagospodarowuje teraz Artur Zawisza, człowiek znacznie bardziej prymitywny od Kaczyńskiego – to nic dziwnego, że Kaczyńskiego jego ludzie wywożą (jak worek kartofli, jak powiada Jadwiga Staniszkis, niezawodna w swoich gafach )  do Krakowa, by tam stworzyć mu wrażenie, że jest nadal podziwianym „Ja-ro- sław-em” - nawet jeśli już nie tysiące, ale tylko dziesiątki tak skandują. I byle nie dowiedział się, że został właśnie wymieniony na nowszy model.

Biznes smoleński Sakiewicza i Macierewicza, żerujący na ludzkiej naiwności, niewiedzy oraz złej woli, wyciągający rocznie setki milionów frajerom z kieszeni na bezwartościowe gadżety i „relikwie” smoleńskie – będzie teraz zmuszony do twardej obrony swoich interesów. Ciekawe, czy nadal będzie chciał używać, jako reklamy, wizerunku J.Kaczyńskiego, czy też uzna, że to mu tylko szkodzi. 

Niewątpliwie nieudany zamach stanu, z użyciem Cezarego Gmyza i redakcji „Rzeczpospolitej”, przy dwuznacznej postawie Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta, nie tylko nie dał władzy Kaczyńskiemu, ale stal się ewidentnie impulsem do „nowego rozdania” na polskiej prawicy, w którym Kaczyński z pozycji asa zrzucony został do pozycji bezwartościowej blotki. 
Grozę sytuacji w PiS podkreśla dzisiejsze wystąpienie  szarej eminencji PiS, człowieka nr 1 w PiS, Adama Lipińskiego – zabierającego głos jedynie w momentach dla PiS naprawdę ważnych, wręcz kluczowych.

To miał być Wielki  Marsz Zwycięstwa PiS.  
A nie był nawet marszem klęski, bo PiS Kaczyńskiego w tym marszu ogóle nie było. 
I nigdy już nie będzie.
 

piątek, 16 listopada 2012

Polityczne Graffiti Gallery