poniedziałek, 29 października 2012

Wykopki smoleńskie

Cmentarna karuzela mocno się rozpędza, wyścig zapomnianych przez państwo, nieszczęśliwych i żyjących w ubóstwie wdów znowu ruszył, wszystko idzie po myśli prezesa, a grono życzliwych mu oburzonych prześciga się w wydawaniu chwytających za serce oświadczeń i składaniu dramatycznych w swojej treści doniesień do prokuratury. 

Wdowa po Rzeczniku Praw Obywatelskich wzięła udział w posiedzeniu zespołu 
ds. mitów i insynuacji smoleńskich, podczas którego krzyczała do premiera, opowiadała o zbliżającym sie święcie 1 listopada, ludziach przeciwnym "wykopkom" i podejrzanej mogile męża, w której może znajdować się ktoś inny. Teatralny talent Kochanowskiej mocno przybladł po mowie innej wdowy - Senator Beaty Gosiewskiej, która czerpie z grobu byłego męża całymi garściami. Nekro - gwiazda polskiej prawicy dopiero wczoraj dowiedziała się o pisemnym protokóle z sekcji swojego męża powątpiewając jednocześnie w to, że on to na prawdę on. Panowie Janusz i Piotr Walentynowicz podgrzali atmosferę twierdząc, że nie potwierdzają, ale i nie zaprzeczają jakoby w grobie Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiejznajdowało się ciało ich krewnej, a pan Macierewicz oskarżył ministra Sikorskiego o podmienienie zwłok i z tej okazji zażądał natychmiastowego dopuszczenia dowodzonych przez pana Badena międzynarodowych ekspertów do wszystkich sekcji zwłok, które jeszcze przewidziano. Uff.. Dzieje się, na prawdę się dzieje i chyba zlikwidują nam "Wiadomości" TVP, bo wykryto tam spisek polegający na nieumieszczeniu niepotwierdzonej przez prokuraturę wiadomości o zamianie zwłok Anny Walentynowicz podaną przez "niezależną.pl".

Reasumując to, co się dzieje można w czystym sumieniem jeszcze raz stwierdzić, że wszystko idzie zgodnie z nakreślonym w 2010 roku planem. Brat wypchnął brata na ryzykowną wycieczkę, samolot pechowo spadł, wszyscy na pokładzie zginęli, były wybuchy, podmienione przez szefa MSZ trupy tragicznie zmarłych odgrywają swoje ostatnie wielkie role, słupki społecznego poparcia nieśmiało drgnęły w górę, "Gazeta Polska Codziennie" tonie, ale nadal o tym wszystkim pisze, a wyrazem wielkiej aprobaty egzotycznych żałobników dla takiego właśnie rozwoju sytuacji niech będzie najnowszy artykuł Joanny Lichockiej.

Publicystka "Gazety Polskiej Codziennie" daje do zrozumienia, że bardzo dobrze się stało, bo teraz ma już gdzieś ewentualne głupawe tłumaczenia sprzedajnych dziennikarzy, różnych dziwnych polityków, jeszcze dziwniejszej Ewy Kopacz, Tomasza Arabskiego, Donalda Tuska, całego rządu i pana prezydenta Komorowskiego, który przed katastrofą w Smoleńsku miał czekać na meblowóz jadący na Krakowskie Przedmieście. Lichocka jest już wyrocznią, nie chce słuchać byle kogo i wie już absolutnie wszystko. Lichocka z nikim już nie gada, bo w grobie pani Ani pani Ani raczej nie było, a winni tej sytuacji muszą się mieć na baczności, ponieważ zostali zapamiętani w różnych pozach i gestach(?). Pozy i gesty, z których Lichocka zapamięta Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego, Tomasza Arabskiego, Ewę Kopacz i resztę ich bandy skłaniają ją do stwierdzenia, że ich wycofanie się z życia politycznego to teraz stanowczo za mało. Mająca misję od Boga i zbawcy Polski twórczyni i współtwórczyni takich filmowych arcydzieł jak Pogarda, Mgła czy Przebudzenie zadaje pokutę i chce, aby wymienieni przez nią politycy z prezydentem Polski na czele przed odejściem padli na kolana przed rodzinami ofiar katastrofy pod Smoleńskiem błagając je o wybaczenie.

Fachowy instruktarz Lichockiej dotyczący padania na kolana nie jest pozbawiony sensu i walorów merytorycznych. Wyrzucona z "Rzeczpospolitej", TVP i radiowej "Trójki" pisowska propagandzistka i laureatka "nagrody”, jaką Rady Etyki Mediów przyznała jej za naruszenie zasada obiektywizmu podczas telewizyjnej debaty Kaczyński - Komorowski dobrze wie, co to znaczy poświęcenie. Autorka niezliczonej ilości antyrządowych tyrad, za które wielokrotnie lądowała na bruku od wielu już lat z kolan po prostu nie wstaje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz