Lech Wałęsa to były opozycjonista, pierwszy lider "Solidarności", Noblista, były Prezydent Polski, laureat wielu międzynarodowych nagród, ale przede wszystkim zwykły robotnik z Gdańska, którego za prostotę i wyjątkową charyzmę pokochały masy. Losy Lecha Wałęsy to prawdziwy życiowy kalejdoskop, a w nim przeplatające się ze sobą obrazy ukazujące nam prostego młodego człowieka kończącego Zasadniczą S
zkołę Zawodową, budowniczego pierwszych struktur NSZZ "Solidarność” i wreszcie prezydenta kilkudziesięciomilionowego państwa. Były prezydent to człowiek, który nigdy nie wyrzekł się swojego pochodzenia, zawsze zachowywał wielki dystans do samego siebie i co szczególnie warte podkreślenia nigdy nie krył braków w swoim wykształceniu. Ostatni artykuł w "Gazecie Polskiej Codziennie" pokazuje, że w Polsce wciąż nie brak rozkoszujących się swoją doskonałością recenzentów czyhających na okazję wyżycia się na osobie Lecha Wałęsy.
Po berlińskim skandalu związanym z uroczystością wręczenia Lechowi Wałęsie nagrody Złotej Kury na jego blogu ukazała się odpowiedź skierowana do zamieszkałych w Niemczech ulicznych łazików będących na usługach "Gazety Polskiej". Laureat niemieckiej nagrody w charakterystycznym dla niego stylu bardzo celnie ocenił zachowanie polskich krzykaczy przypominając jednocześnie, że to jego wielki dorobek powala mu odbieranie międzynarodowych wyróżnień i wygłaszanie dobrze opłacanych odczytów. To właśnie te ostre słowa skierowane do wszechpolskich nierobów i krzykaczy bardzo zabolały Dawida Wildsteina, który wnikliwie przeanalizował wpis wytykając Wałęsie liczne błędy.
Tak niewiele słów w piękny sposób odsłaniających jakże wiele. I coś dużo głębszego niż brak umiejętności posługiwania się słowem oraz atak choroby filipińskiej podczas pisania blogowej notki - pisze dumny Wildstein sugerując tym samym, że wpis na blogu Wałęsy mógł zostać popełniony po spożyciu alkoholu. Kiedy złośliwe i dotyczące poprawnej pisowni przytyki można by całkowicie zignorować to odmawianie Wałęsie honoru przez brylującego w "Gazecie Polskiej Codziennie" brodatego trzpiota budzi już prawdziwą odrazę. Honor noblisty to zdaniem młodego Wildsteina pogarda, poddańczość, płynięcie z prądem i umiejętność czerpania z tego korzyści majątkowych.
Honorowy i wyśmiewający prosty język byłego prezydenta Wildstein pewnie przypadkiem był łaskaw pominąć kilka niewygodnych dla siebie faktów. To o Lecha Wałęsę zabiegają największe światowe uczelnie i to właśnie on jest zawsze mile widziany w Kongresie USA, Bundestagu czy Parlamencie Europejskim. Właśnie tego słabo piszącego i prostego człowieka goszczą przyjaźniący się z nim prezydenci i premierzy największych światowych państw stawiając jego osobę za wzór honoru i godny naśladowania przykład walki o swobody demokratyczne. Pan Wildstein nie raczył również napisać, kto ceni jego niedoścignioną w swojej doskonałości osobę? Kto zna, gości i ceni plującego jadem i dziwnie uśmiechniętego gołodupca w podartym swetrze, który śliga się w skrajnie prawicowej prasie? Kto i gdzie o nim słyszał? - Ojciec wolnomularz, który przeczekał stan wojenny we Francji czy równie zasłużony prezes Kaczyński?
Po berlińskim skandalu związanym z uroczystością wręczenia Lechowi Wałęsie nagrody Złotej Kury na jego blogu ukazała się odpowiedź skierowana do zamieszkałych w Niemczech ulicznych łazików będących na usługach "Gazety Polskiej". Laureat niemieckiej nagrody w charakterystycznym dla niego stylu bardzo celnie ocenił zachowanie polskich krzykaczy przypominając jednocześnie, że to jego wielki dorobek powala mu odbieranie międzynarodowych wyróżnień i wygłaszanie dobrze opłacanych odczytów. To właśnie te ostre słowa skierowane do wszechpolskich nierobów i krzykaczy bardzo zabolały Dawida Wildsteina, który wnikliwie przeanalizował wpis wytykając Wałęsie liczne błędy.
Tak niewiele słów w piękny sposób odsłaniających jakże wiele. I coś dużo głębszego niż brak umiejętności posługiwania się słowem oraz atak choroby filipińskiej podczas pisania blogowej notki - pisze dumny Wildstein sugerując tym samym, że wpis na blogu Wałęsy mógł zostać popełniony po spożyciu alkoholu. Kiedy złośliwe i dotyczące poprawnej pisowni przytyki można by całkowicie zignorować to odmawianie Wałęsie honoru przez brylującego w "Gazecie Polskiej Codziennie" brodatego trzpiota budzi już prawdziwą odrazę. Honor noblisty to zdaniem młodego Wildsteina pogarda, poddańczość, płynięcie z prądem i umiejętność czerpania z tego korzyści majątkowych.
Honorowy i wyśmiewający prosty język byłego prezydenta Wildstein pewnie przypadkiem był łaskaw pominąć kilka niewygodnych dla siebie faktów. To o Lecha Wałęsę zabiegają największe światowe uczelnie i to właśnie on jest zawsze mile widziany w Kongresie USA, Bundestagu czy Parlamencie Europejskim. Właśnie tego słabo piszącego i prostego człowieka goszczą przyjaźniący się z nim prezydenci i premierzy największych światowych państw stawiając jego osobę za wzór honoru i godny naśladowania przykład walki o swobody demokratyczne. Pan Wildstein nie raczył również napisać, kto ceni jego niedoścignioną w swojej doskonałości osobę? Kto zna, gości i ceni plującego jadem i dziwnie uśmiechniętego gołodupca w podartym swetrze, który śliga się w skrajnie prawicowej prasie? Kto i gdzie o nim słyszał? - Ojciec wolnomularz, który przeczekał stan wojenny we Francji czy równie zasłużony prezes Kaczyński?
![](https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash4/185204_408413759224317_1152612291_n.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz