poniedziałek, 10 grudnia 2012

Boniecki... sól w oku.






Ponad rok temu Zakon Marianów zakneblował usta ks. Bonieckiemu, bo głosił on niepopularne i politycznie niepoprawne poglądy na temat estradowego wybryku "Nergala", który publicznie zniszczył Biblię oraz umieszczania krzyży w szkolnych salach i w Sejmie. Ku uciesze kościelnego betonu i donoszących na niego prawicowych fundamentalistów ksiądz, publicysta i społecznik znalazł się dybach cenzury, choć
 w żadnej ze swoich wypowiedzi nie zakwestionował ani nauki Kościoła, ani też zagadnień związanych z praktykowaniem i wiarą. Po długim okresie milczenia ks. Adam Boniecki spotkał się w studiu TVN24 z publicystami i dziennikarzami by debatować na temat otwartości Kościoła i podyskutować na temat swojej najnowszej książki "Dookoła Świata". Podczas spotkania Boniecki stanowczo sprzeciwił się stanowisku znanego propagandzisty PiS bp. Antoniego Dydycza, który stwierdził, że Kościół otwarty to Kościół martwy. Zdaniem byłego redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego" postawa Dydycza charakteryzuje przekonania ludzi wystraszonych, a ostra krytyka Kościoła otwartego wynika z ich wielkiego lęku niezrozumienia wielu pojęć.

Przysłowiową kropką nad "i" była wypowiedź Bonieckiego, w której oskarżył polski Kościół Katolicki o uwikłanie w politykę i reprezentację interesów tylko jednej z partii, oraz przypomnienie swojego stanowiska w sprawie krzyż. Boniecki podtrzymał stanowisko, że wiszący i budzący wielkie kontrowersje krzyż w Sejmie jest wyłącznie kwestią kulturową, a nie religijną i ci, którym on przeszkadza mają pełne prawo domagać się jego zdjęcia.

Po wygłoszeniu takich opinii wszechpolska miarka znowu się przebrała, a na nagłówkach atakujących generała zakonu marianów brukowców pojawiły się tytuły "Pasterz "Nergala" i Palikota". Pałająca nienawiścią katokomuna z "Gazety Polskiej Codziennie" przygotowała nowy donos na niepokornego i nieidącego z ideologiczną linią PiS kapłana. Władcy polskich umysłów przypomnieli, że Marianin znowu śmie publicznie zabierać głos i nic nie robi sobie z ubiegłorocznego zakazu wydanego przez prowincjała jego zakonu. W związku z tym skrajnie prawicowi kapusie stanowczo zażądali natychmiastowej reakcji zakonu, do którego należy niepokorny ksiądz i nałożenia na niego nowego zakazu publicznych wypowiedzi na tematy religii, wiary i jej symboli.

Gorzkie słowa skierowane przez Bonieckiego do służalczego wobec PiS polskiego Kościoła musiały się spotkać z szybką reakcją. Aby zdyskredytować niewygodnego duchownego na posterunek wezwano ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który od dawna znajduje się w gronie odzianych w sutanny partyjnych funkcjonariuszy Prawa i Sprawiedliwości. Zawsze dyspozycyjny i niezwykle usłużny Isakowicz-Zaleski skrytykował ks. Adama Bonieckiego twierdząc, że były naczelny "Tygodnika Powszechnego" ośmieszył się i całkowicie zniszczył swój dotychczasowy dorobek. Nieformalny członek PiS, który publicznie deklarował wierność tej partii ostrzegł Bonieckiego, że byłoby dla niego lepiej, by uszanował wszystkie zakazy wydane przez przełożonych i zaprzestał działalności, która ma na celu promocję laickich mediów.

W Polsce rozprzestrzenia się katoprawicowy terror faszyzującego PiS-u wspierany przez kościelną klikę walczących o majątki i wpływy politykierów, którzy za główny punkt honoru przyjęli sobie dezinformowanie społeczeństwa oraz tępienie i zamykanie ust inaczej myślącym obywatelom. Ludzie ci dążą do przejęcia władzy w Polsce i mówią wprost, że Polska pod ich rządami stanie się dyktatorskim państwem wyznaniowym, w którym dojdzie do fuzji struktur państwa ze strukturami Kościoła katolickiego. Niepoprawni politycznie obywatele mają być potępionymi i odsądzonymi od czci i wiary obywatelami drugiej kategorii z kneblem na ustach. Dzielenie, upodlanie i sortowanie Polaków na "towar" lepszej i gorszej kategorii trwa, a kato i pisobolszewia pracują nad technikami ich niszczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz